Menu

niedziela, 24 maja 2015

Praca tkacza od kuchni - dzień 1






Postanowiłam, że dziś wrzucę wpis, jak wygląda dzień pracy (początkującego) tkacza. Relacja rozciągnie się na kilka najbliższych dni. Mam nadzieję, że maksymalnie w trzech dniach uda mi się zamknąć ten projekt, ale niczego nie da się przewidzieć.




Historia zaczyna się od trzech motków bawełny. Motki nie zostały uwiecznione na zdjęciu, więc musicie uwierzyć mi na słowo. Były trzy i same krzyczały, żeby wreszcie zrobić z nich użytek.
Godzina koło 13, syn ucina sobie drzemkę, a mnie dopada pomysł "a może by tak osnuć krosno". Przecież wiadomo, że krosno nieosnute to krosno smutne, a ja nie lubię smutnego krosna. W ruch idzie inkle loom. Służy mi zamiast ramy do snucia. Po szybkich obliczeniach okazuje się, że potrzebuję 120 nici o długości ponad 4 metry.
2 motki przerobione na osnowę prezentują się w ten sposób:


I zbliżenie:


Teraz następuje najgorszy moment, każda nić musi trafić na swoje miejsce. Osnowa na inkle loom wygląda super, ale niestety trzeba ją ruszyć. W miejscu, z którego rozpoczęłam owijanie krosna przecinam wszystkie nici. Tworzy mi się takie małe zawiniątko (na zdjęciu już po przejściach - wyciągnięciu kilku nici, więc bardzo pozawijane i zamotane):


Po nawleczeniu kilku nici na krosno okazuje się, że drzemka PoTomka dobiegła końca i trzeba wracać do rodzinnych obowiązków. Syn okazuje się łaskawy i pozwala matce nawinąć część trzeciego motka na czółenko - wątek przygotowany czeka na rozpoczęcie swojej pracy, a do krosna powracam po 21.
Mozolne nawlekanie każdej nici trwa. Jedno pasmo składam na pół (w rzeczywistości potrzebuję 239 nitek o długości ponad 2 metry, ale na podwójnej nitce łatwiej mi się pracuje). Zaczepiamy nitkę o drążek i potem haczykiem wkładamy odpowiednio jedną połowę w szczelinkę i drugą w oczko siatki (zwanej również płochą/nicielnicą). Mogłabym, co prawda przewlec na początek w szczelinkę dwie nitki i dopiero po nawinięciu osnowy je rozdzielić, ale jakoś lepiej mi się dba o odpowiednie napięcie osnowy, gdy każde pasmo jest już na swoim miejscu. Udaję, że nie rusza mnie, że osnowa bardzo się plącze i zwija. Ja jej jeszcze pokażę.
A tymczasem przewlekam:


Już po 22. Koniec pracy. Niestety do osnuwania zabrałam się zbyt późno i teraz zmuszona jestem poprzestać w połowie drogi (no lekko za połową). Jutro mam nadzieję będę mogła dokończyć.
Ostatnie spojrzenie na krosno w dniu dzisiejszym, dumnie się prezentuje, co?


Teraz czas chwycić za szydełko i dokończyć rozpoczęte prace.
A do krosna wrócę jutro. Jeśli dziecko pozwoli.
I zdam relację z postępów.

Przypuszczam, że przede mną wiele do poprawienia i zmiany. Nie wszystkie moje wybory ułatwiają mi pracę. Być może można pewne rzeczy zrobić lepiej/szybciej/skuteczniej. Jednak na dzień dzisiejszy ten sposób osnuwania jest dla mnie najwygodniejszy. Z czasem może coś zmienię, ale nie wszystko na raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz