Menu

czwartek, 21 maja 2020

Żywica - o czym warto pamiętać


Na początku zaznaczę, że nie jest to post, z którego będę dumna. Właściwie informacje w nim zawarte pojawić się powinny, warto o tym pisać. Jednak nie jestem dumna z perspektywy, z której temat poruszam.

Ale poruszyć go trzeba. Bezapelacyjnie.


Ostatni tydzień minął mi pod znakiem odwyku od żywicy. Przebierałam nóżkami i marzyłam jedynie o chwili ponownego jej rozlania. Przeczesałam Youtuba w celu znalezienia nowych inspiracji. Tworzyłam plany "co zrobię, jak tylko będę mogła".
Rozsądek stanowczo powiedział "DOŚĆ!" i nie było innej możliwości -  trzeba było się podporządkować.

Ale od początku...

Żywica zauroczyła mnie swoim pięknem oraz szerokim wachlarzem możliwości twórczych. Jest piękna. Można jej ulec. Warto jednak pamiętać, że pod tym przyciągającym wyglądem kryje się mroczny charakter.
Mój związek z żywicą śmiało mogę określić jako toksyczny. Nie bez powodu. Żywica nieutwardzona jest substancją toksyczną (tak, wiem... Ameryki nie odkryłam).

Producenci podkreślają, że z żywicą należy pracować w dobrze wentylowanym pomieszczeniu z zachowaniem wszelkich niezbędnych środków ochrony.

Przyznam Wam się z ręką na sercu, że do tej pory podchodziłam bardzo lekkomyślnie do kwestii własnego bezpieczeństwa. Rękawiczki używałam z czysto praktycznych powodów - żywica jest bardzo klejącą substancją, której ciężko się pozbyć w razie upaćkania. Nie przykładałam jednak dużej uwagi do zabezpieczenia swojego wnętrza. Szłam na żywioł, licząc po cichu, że jakoś mi się upiecze.

Nie wiem czy wydarzenia sprzed tygodnia mają związek z żywicą, czy są zwykłym zbiegiem okoliczności, ale spojrzałam na kwestie zdrowia z nieco innej perspektywy.

Tydzień temu poszalałam. Osiągnęłam.jednak taki etap w życiu, gdy szaleństwo oznacza rozlanie około 400 gram żywicy, a nie balety do białego rana. Zaszalałam. Rozlałam.
Nie tylko żywicę. Po skończonej pracy polało się też trochę krwi (z nosa). Niezależnie ode mnie.

Z automaty plany twórcze zostały odstawione na bok, a priorytetem stało się zadbanie o własne bezpieczeństwo. Zainwestowałam w półmaskę lakierniczą (mam cichą nadzieję, że dobrą wybrałam) i odgrzebałam swoje okulary. Mogę śmiało wrócić do rozlewania oraz szlifowania żywicy. Uf.

Tak. Żywica utwardzona jest piękna i bezpieczna, jednak w czasie pracy jest substancją toksyczną i o tym nie wolno zapominać. Nie ważne, że nie wydziela żadnego zapachu - nadal wydziela toksyczne opary i niszczy zdrowie. Jeżeli pracujesz, bądź planujesz pracować z żywicą nie popełniają mojego błędu i nie lekceważ zagrożenia.

Od dziś wracam do pracy. Już bezpieczna. Korzystam z pięknej pogody i możliwości otwarcia okna non stop. W dodatku po rozlaniu siedzę jeszcze przez jakiś czas w masce (urok niewielkiego mieszkania).

Prawie bezpieczna. Chwilowo polecane rękawiczki nitrylowe zastępuję gumowymi.

A całość prezentuje się tak:


Dbajcie o siebie! Zdrowie jest jedno, warto się o nie zatroszczyć już od początku.

Ps. Jeżeli zaczynacie swoją przygodę z żywicą pamiętajcie, żeby odpowiednio się do tego ubrać. Żywica się nie spiera, więc warto wybrać ciuchy, których nie będzie szkoda w razie upaćkania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz