Menu

środa, 27 maja 2015

Praca tkacza od kuchni - dzień 4

Za mną już trzy dni pracy (>>dzień 1<<, >>dzień 2<<, >>dzień 3<<). Wszystko co dobre ma swój koniec. Moja robótka także. Dziecię okazało się łaskawe i pozwoliło mamie dokończyć szal. Później zażądał opłaty w postaci poskakania mamie po głowie, ale czego rękodzielnik nie zrobi dla chwili twórczej?

Cała dzisiejsza praca zmierzała w jednym kierunku - do tego widoku:



To jest moment, który oznacza jedno - czółenko złóż i do prac wykończeniowych przystąp. Ale nim mogłam cieszyć się tym widokiem, musiałam zmierzyć się z jednym małym koszmarem - błędami:


Widać? W pierwszym rzędzie od góry się ukrył, cwaniak jeden. Myślał, że go nie zauważę i pójdę dalej. Niestety. Tego typu błędy dostrzegałam dopiero przy następnym oplątywaniu osnowy. Niby niedaleko, tylko trzy przełożenia wątku do sprucia, ale i tak bolało. Zawsze umiejscawiał się przy pierwszym oczku i trzeba było się namachać czółenkiem by to rozplątać.
Mam nadzieję, że wszystkie błędu udało mi się wyłapać na czas i poprawić.
Nic tak nie psuje mi humoru, jak dostrzeżenie błędu w "idealnej" robótce. A złośliwie zawsze się jakiś zakradnie.

Szal utkany. Czółenko można odłożyć. Jeszcze próba uchwycenia robótki od boku (ładnie się nawinęła, co?) i można zakańczać.


Najpierw oczywiście zabezpieczyć brzeg. Bardzo mi się ta forma podoba. Igła, nitka i szyjemy! W nadziei, że początek robiłam tak samo. Ach, ta skleroza.


Brzeg zabezpieczony to można uwolnić krosno.
Jeszcze tylko krótka sesja zdjęciowa:




... i można rzucić na stertę "do wyprania". Rośnie mi sterta, aż miło.

Chciałam, bardzo chciałam zrobić zdjęcie rozwieszonej chusty, by pokazać jej wielkość (wymiary pezed praniem: długość ok. 174 cm, szerokość 55 cm), ale nie wiem czy czuje się niegotowa, czy może jest zawstydzona swym pięknem - nie chciała się pokazać. Kamuflaż w pełni, zresztą oceńcie sami:






Muszę dopracować kwestię fotografowania gotowych projektów, albo unikać jasnych barw na krośnie.

Cztery dni pracy minęły. Oczywiście trwało to tak długo, ponieważ:

  1. brak mi doświadczenia i umiejętności;
  2. dziecko potrzebowało pilnie uwagi;
  3. organizm okazał się uzależniony od snu.
Wierzę, że z każdym utkanym "cosiem" moje wyniki będą lepsze.

I jak Wam się podobała seria "od kuchni"? Zdradzicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz