Początki są najtrudniejsze.
Zwłaszcza, gdy chce się spisać każdą spotkaną do tej pory radę i sugestię, byście przystępując do pracy wiedzieli na co zwrócić uwagę, czego unikać i co jest w porządku (chociaż tak nie wygląda). A wszystko po to by uniknąć rozczarowania, zniechęcenia i zaniechania poznawania tej techniki.
Przed przystąpieniem do dziergania pozostaje jedna, bardzo ważna kwestia - rozmiar szydełka. Jak wiadomo rozmiar ma znaczenie i nie mogę tego tematu przemilczeć, bądź przerzucić na inny dzień.
Najłatwiej byłoby sprowadzić sprawę do: "zerknij na banderolę, producent pewnie naniósł odpowiednią informację", ale nie zawsze to co najłatwiejsze jest jednocześnie najlepsze.
Dałam się kiedyś nabrać na tę poradę. Przy klasycznym szydełku sprawdza się całkiem nieźle. Niestety pracując na zwykłym szydełku po skończonym rzędzie odwraca się robótkę - nitka dzięki temu pracuje naprzemienne w dwóch różnych kierunkach. Przy szydełku tunezyjskim cały czas pracujemy na jednej stronie i... przy niektórych ściegach wszystko zaczyna się niemiłosiernie zwijać.
Jeżeli do ściegu (kochającego się zwijać) dołoży się mocniejsze ściąganie nici - nie ma zmiłuj, będzie rulonik.
Ale... Taki problem to nie problem. Na koniec pracy można przecież ją zblokować, albo zrobić obramowanie i po kłopocie. Można też dorzucić kilka rzędów ściegiem, który nie bardzo lubi się zwijać (np. Tunisian Purl Stitch) i po kłopocie.
Można też skorzystać z rady Mikey`a z The Crochet Crowd.
Mikey sugeruje użycie szydełka 3 mm większego od wskazanego przez producenta.
Do eksperymentu postanowiłam wykorzystać włóczkę Red Heart Ditroit (100g ~ 266m). Wymaga ona szydełka 4-4,5.
Efekt?
"Chłopaki! Zawijamy!"
Przy użyciu szydełka 4mm robótka jest bardzo "mięsista", zbita, sztywna.
Pora więc na szydełko 7 mm
I nic się nie zawija, ładnie się układa. Jest mięciutkie i przyjemne w dotyku.
Zestawienie obu. Ta sama włóczka, ta sama ilość oczek i ta sama ilość rzędów. Jedyna różnica? Rozmiar szydełka.
I byłoby wspaniale. Gotowa receptura. Wszystko działa, jak należy. Można się brać do pracy.
Ha! Marzyciele. Nie za śpieszno Wam?
Tak. Mam z tą metodą jeden mały problem - nie przy każdej robótce się sprawdzi. Wykorzystując większe szydełko tworzymy większe oczka, luźniejsze, a co za tym idzie - powstaje prześwit.
Widać na zdjęciu?
Nie wszędzie i nie zawsze będzie się to dobrze prezentowało.
Co najlepiej zrobić?
Przed przystąpieniem do pracy zrobić kilka próbek na różnych rozmiarach szydełka i wybrać tą, która najbardziej pasuje do naszej wizji.
"Nie można było tak od razu?"
Niby można, ale po co? Hi hi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz