Zbliża się koniec 2014 roku. Ja już właściwie żyję planami na 2015. Pora powoli się zorganizować i grzecznie spisać "postanowienia, o których zapomnę najdalej trzeciego dnia". Tradycje należy pielęgnować.
Przepraszam, zgrzeszyłam. Snułam już plany, jak to na początku roku zakupie porządne krosno poziome i rozwinę swój warsztat - realizacja musi, jednak poczekać. Mam nadzieję, że mimo wszystko do końca 2015 uzyskam wymarzony sprzęt. Teraz jestem zmuszona powalczyć o prawo jazdy i przy sprzyjających wiatrach jakiś samochód.
Wahałam się. Nie do końca byłam przekonana do tego pomysłu. Nie widzę siebie w roli kierowcy, ale... nie widzę też siebie w kolejnej podróży pociągiem. O kulturze podróżowania pisać nie będę. Wiem, że nie jesteśmy "łatwymi" współpasażerami: małe dziecko + wózek + pies = koszmarny zestaw. Jakoś jednak przemieszczać się musimy i ... w roku 2015 stawiamy na niezależność.
Wszelkie oszczędności z dniem dzisiejszym przechodzą na fundusz samochodowy.
Najpierw obowiązki, potem przyjemności.
Kto wie, może rok 2015 przyniesie mi zmianę statusu z bezrobotnej na pracującą i marzenie o krośnie zrealizuje się szybciej niż sądzę?
Dobra... Zagalopowałam się z marzeniami.
Wracając jeszcze na chwilę do kwestii podróżowania pociągiem - Młody się nie przejął. Szczęściarz zawsze ma ze sobą miejsce siedząco-sypialniane i najgorszą część podróży spędził słodko sobie pochrapując. Drugą część podróży umilił mu nowo poznany kolega. Przetrwaliśmy.
A po powrocie?
Oczywiście, że pierwszą rzeczą, jaką nasz syn zrobił po przekroczeniu progu mieszkania to rzut do zabawek i "inwentaryzacja". Nie było go w końcu dwa tygodnie, w tym czasie tata mógł przecież nabroić. Nie zdążyłam go nawet wyłuskać z kurtki, gdy się do nich dobrał i zaczął przestawiać.
Przyznam szczerze, że nawet go rozumiem. W pierwszym odruchu miałam ochotę rzucić się do kącika z wełną, wymacać każdy motek, wyściskać wszystkie pozostawione w domu sprzęty i przytulić rozpoczęte prace. Niewiele brakowało...
Dwa tygodnie rozłąki dla osoby uzależnionej to jednak za dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz