Ledwo wczoraj z szydełka ściągnęłam ostatnią pracę, a moje ręce domagają się więcej. Zrobiłam sobie małą przerwę świąteczną i co? Czuje się, jakbym miała karę.
Wyglądam i zachowuje się mniej więcej, jak dziewiarka na filmie:
Ja chcę więcej...
Ja chcę jeszcze...
Ja powinnam iść spać, prawda?
Święta w toku. Niedługo będzie trzeba się pakować i zbierać do domu. Za kilka dni powrót do moich włóczek, rozpoczętej poduszki z Olafem i wielkimi krokami zbliża się powrót do tkackich przyjemności. Będzie się działo.
A przynajmniej taką mam nadzieję, bo mam pewne plany związane z 2015 rokiem. Nudzić się nie zamierzam, co najwyżej będę (jak zacięta płyta) powtarzać "tak dużo planów, tak mało czasu".
I wciąż szukam nowych możliwości, nowych technik na wykorzystanie włóczki i spółki.
Czasem mnie tylko łapie refleksja, czy ta różnorodność znajomości technik faktycznie ma sens? Czy nie lepiej zgłębić się nad jedną techniką i drążyć temat dogłębnie? Obawiam się, że skacząc z techniki na technikę jedynie utrwalam podstawy, a to jakieś takie mało satysfakcjonujące jest.
A może te myśli to tylko efekt odstawienia?
Jestem uzależniona od włóczki... i na tym się skupię. Nie ważne jak - ważne, że tworzę (odtwarzam?).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz