Menu

sobota, 1 sierpnia 2015

Lipiec 2015

Chwila grozy.
Kalendarz pokazuje 01.08.2015.
Zegar grozi godziną 23.
Trzeba się streścić z comiesięcznym rachunkiem sumienia. Przed północą wpis musi być.


Co się u mnie działo?
Postawiłam pierwsze kroki w świecie biznesu (>>klik<<) i ... poszłam na urlop. Najpierw spontaniczna wizyta siostry i jej córek, potem zawirowania związane z szykowaniem się na festiwal Wikingów i Słowian na Wolinie (który dla mnie i PoTomka nie doszedł do skutku, pojechał tylko mąż z Kropkiem - jako delegacja).
Od 24. lipca jestem sama z dzieckiem. Nie ma mowy o intensywnym robótkowaniu. Relaksujemy się. Nie jest to łatwe zadanie przy dziecku, które nie wierzy w grawitacje.
Nie jestem fanem zmuszania dzieci do konkretnego wyznania, ale tutaj mógłby uwierzyć mi na słowo.

Nie wierzę, że lipiec tak szybko zleciał. Jednocześnie, kiedy przywołuje ważniejsze wydarzenia odnoszę wrażenie, że wszystko działo się pół roku temu, albo i więcej.

A co udało mi się stworzyć?
Pamiętacie Bałtycką Piękność? Dołączyły do niej Ognista Piękność i Pawie Piórko. Razem prezentują się o tak:


Udało mi się przetestować Drops Alpaca - przygotowanie do sezonu jesienno-zimowego. Sprawdzałam na ile materiał wytrzyma tortury związane z ruchem płochonicielnicy. Poradził sobie rewelacyjnie. Test włóczki był dobrym momentem na sprawdzenie kilku nowych pomysłów. Rezultat można obejrzeć >>tutaj<<.

Na Inkle Loom powstała jedna krajka, której niestety nie pokażę. Zrobiłam, obfotografowałam, oddałam i... zdjęcia przed zgraniem na dysk wyrzuciłam, bo "na pewno już mam kopie na dysku". Być może gdzieś tam wśród plików się chowa i śmieje się ze mnie w tej chwili. Nie przeczę. Jeśli na nią wpadnę to uzupełnię braki. Obiecuję.

Krajka miała być utkana w ramach powtórki z akcji Uwolnij Dzierganie. Miała, ale ze względu na upał szalejący tamtego dnia nie dałam rady przetransportować swojego krosna na miejsce spotkania. Zamiast tego powstała mała podkładka pod kubek.



O zgrozo. Nic mi więcej sensownego nie przychodzi do głowy.
Zaraz, zaraz. To ja cały miesiąc nad tym siedziałam?

A nie, przepraszam. Porwało mnie UFO.
W ramach porządków w pracowni postanowiłam bliżej przyjrzeć się swoim zawieszonym/odroczonym projektom.
Z jednej krajki tabliczkowej zrezygnowałam. Powstał niewielki pasek (idealny na pasek dla syna, więc się nie zmarnuje), którego nie miałam siły dokańczać. Postaram się poświęcić przyczynie oddzielny wpis.



Jedna tabliczkowa krajka została zakończona, ale ze względu na wzór wzbudzający kontrowersje nie publikuję jej zdjęć.
Na tabliczkach pozostała jeszcze tylko jedna krajka. Czeka cierpliwie, aż wizja dojrzeje.


Udało mi się przygotować mężowi dodatkową koszulę na wyjazd. 100% szycie ręczne. Przecież inaczej być nie mogło. Człowiek ma mało czasu, dużo planów, musi sporo przyszykować, ale zamiast odpalić maszynę - bierze igłę i nitkę do ręki. Po co oszczędzać czas.
Jednak nie potrafię odpuścić tej jednej rzeczy. Strój wczesny musi być ręcznie szyty i koniec.
A oto efekt:


Najlepszym dowodem na to, że źle zarządzam czasem (pracuję nad tym) są poniższe zdjęcia:

(Wspominałam o nim tutaj: >>klik<<)

To nic, że lato.
To nic, że upały.
To nic, że muszę zrobić tysiąc innych pilnych projektów.
Mam ochotę chwycić za obręcz i dokończyć szalik męża. Na zimę się przyda, jeśli takowa postanowi do nas zawitać. W sumie na szalik poszło lekko ponad dwa motki YarnArt Alpine Alpaca.

Powstał jeszcze strój małego Słowianina dla PoTomka, ale niestety nie mieliśmy okazji zrobić zdjęcia na modelu (więcej szczegółów >>tutaj<<). Zdjęcie dorzucę w późniejszym terminie. 

Podsumowanie miesiąca nie jest szczególnie porywające. Mogło być więcej, lepiej, bardziej czy co kto woli. Wpisuję w tym miesiącu w rubryczkę "URLOP" i cieszę się ciepłymi dniami - tak szybko odchodzą.

Sierpień startuje. Ciekawe czym zaskoczy.

1 komentarz:

  1. Mój mąż miał bardzo podobne odzienie podczas uczestnictwa w bractwie wikingów ;-)

    OdpowiedzUsuń