Jesteście gotowi?
No to zaczynam...
Marzec był miesiącem koralików. Zdominowały moją głowę i pracownię.
Zaczęło się niewinnie, od małej bransoletki. Ot tak, na próbę zrobioną by sprawdzić czy dam radę. Wyszła o taka:
Śliczna? Mi się bardzo podoba. A wartość ma dla mnie szczególną.
Po bransoletce przyszła kolej na krosno do koralików.
Początkowo zachwyciłam się bransoletkami robionymi igłą (peyote, brick stitch itp), ale szybko odkryłam, że gdy tylko podchodzę do układania wzorów - mój umysł myśli kratkami. Nie ma rady. Trzeba szukać rozwiązania, które zaspokoi jego potrzeby.
Chwyciłam, więc za krosno (jakże by inaczej Asta mogła zrobić?).
Moje nieśmiałe próby.
(Jeszcze nie wiem czym będę. Są nieśmiałe pomysły wykonania ze mnie zawieszki jakiejś.)
I nieco odważniejsze kroki - bransoletka. Ze względu na źle wymierzoną osnowę niestety o kilka rządków za mała. Chwilę oko pocieszyła i powróciła do formy luźnych koralików.
(Odnoszę wrażenie, że już gdzieś widziałam ten wzór >>TUTAJ<<.)
Trening czyni mistrza, czyli nauka samodzielnego wykonania zapięć do bransoletki w toku:
(tutorial: >>TUTAJ<<)
Teraz pozostaje tylko wymyślić wzór bransoletki.
Tylko...
Więcej prac nie pamiętam, więc zapewne to wszystkie, jakie udało mi się poczynić w marcu.
Mogę napisać krótko: działo się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz