Menu

wtorek, 24 marca 2015

Tempem ślimaka

Działo się wczoraj, oj działo. I to wiele. To była noc pełna wrażeń, ale nie takich o jakich marzy rękodzielnik. Postawiłam wczoraj na dokańczanie zaczętych prac. Igła z nitką poszły w ruch.

To była zła decyzja. Dała się odczuć szczególnie mocno podczas obierania pomarańczy. Dopiero dziś uświadomiłam sobie, jak mocno się wczoraj pomyliłam. Mówią, że jak boli to dobry znak - znaczy, że posiadasz część ciała, która boli. A to już coś. Podobno.
Mam palce u rąk. Zdecydowanie je mam.
Pomysł z relaksem przy użyciu ostrych narzędzi nie należał do właściwych. Na szczęście obeszło się bez ofiar w ludziach.


Czym się zajęłam? Przygotowaniami do sezonu rekonstrukcyjnego. Krajki (o nich >>TUTAJ<<) doczekały się swojej chwili uwagi i powoli zostają ulokowane w odpowiednim miejscu. Bardzo powoli. Ale powolny czas pracy zrekompensuje widok końcowy - mam nadzieję.


W ostatnim czasie wszystko idzie pod górkę. Miesiącami zajmuje się rzeczami, które powinny zająć mi 2-3 dni. 3 dni zajmuje mi rzecz, którą powinnam zrobić w może 3 godziny. Mam ochotę spalić się ze wstydu. Dostaję ważną lekcję - muszę nauczyć się rozdzielać życie prywatne od obowiązków. Zwłaszcza, jeśli kiedyś hobby miałoby się przerodzić w coś więcej.
Coś mi jednak mówi, że tej lekcji nie odrobiłam zbyt dokładnie.


W dniu dzisiejszym mój (wieloletni) aparat zrezygnował z dalszej współpracy. Decyzja była jednostronna - bez prawa do odwołania. Być może maczał w tym palce PoTomek. Jestem skazana na (nie)łaskę aparatu w telefonie. Prawdziwy artysta z niego, działa jak chce i ma w głębokim poważaniu zdanie innych. Nie wiem czy to wszechświat próbuje mi zasugerować "kobieto daj sobie spokój, nie ma na co patrzeć, nie marnuj miejsca w sieci". Nie zrażam się. Dogadam się z moim prawdziwym artystą i dalej będę wklejać zdjęcia co u mnie na warsztacie. Udam, że nie widzę sugestii.

Tylko najpierw się trochę wyśpię.
Odrobinkę.

(Powiedziała naiwnie wierząc we własne słowa i ignorując fakty: jest godzina 23, a na jej kolanach siedzi rozbudzony syn. Słodka naiwności...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz