Menu

czwartek, 12 marca 2015

Jestem!

Dzieje się...
Dzieje się za dużo i za szybko. Nie nadążam.

PoTomek rozwija swoje zamiłowania wspinaczkowe. Dla mnie oznacza to, że między gdzieś między 5:50 a 6:40 rozpocznie się nowy wyścig matka-dziecko-meble. Skubaniec przeważnie jest pierwszy. PoTomek przejawia dwie pasje na ten moment: piłki i wspinaczkę. Ja mogę spokojnie rozpocząć dzień od wypicia szklanki melisy zamiast kawy.

Nic tak skutecznie nie podnosi ciśnienia, jak widok dziecka wyskakującego z łóżeczka przez barierkę (szczebelki są wyciągnięte, ale to taka nudna trasa), wspinającego się na meble, bądź próbującego zdobyć parapet.
Nie są to czynności ułatwiające Matce twórczy rozwój. Wysupłanie w ciągu doby czasu na naukę szydełkowania/tkania i poszukiwanie nowych sposobów zastosowania włóczki stają się coraz trudniejsze.


A jednak dobra ma 24h i trzeba je, jak najlepiej wykorzystać. Ciągłe odkładanie spraw na później nie kończy się dobrze. Ostatnio wszechświat rzucił mi jasny przekaz: życie nie będzie czekać aż będziesz gotowa/gotowy. Okazuje się, że czekanie na "idealne/dogodne warunki" to ściema. Trzeba grać tymi kartami, które się ma i zrobić wszystko by rozdanie było jak najlepsze.

Powiało motywacyjnym przekazem? Ojć, zagalopowałam się, hi hi.

Uczę się tkać.
Uczę się wszystkiego od podstaw.
I już mi się to podoba. Bardzo.




Pierwsze koty za płoty.
Wyobraźnia się rozbudziła. Już widzi szale, szaliki i inne obrusiki. Już widzę eksperymenty z różnymi rodzajami osnowy. Już widzę...
Czas chyba zacząć oszczędzać na krosno poziome.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz