Życie jednak ma w głębokim poważaniu co dziać się powinno, a co nie. Uwielbia wykorzystywać pulę "to się nie powinno nigdy zdarzyć". Takie jego prawo. Być może jest po prostu znudzony i w ramach rozrywki sprawdza ludzkie możliwości.
Dzieci chorują. (Spoiler alert - A teraz okaże się, że dramatyzuję, bo powiało grozą, a o zwykłe przeziębienie chodzi.)
Młody ostatnio się pochorował. Gorączka około 38,8 st, kaszel i katar. Dla niedoświadczonego (w chorowaniu dziecka) rodzica to jest trudna batalia. Oczywiście katarek co jakiś czas u nas się pojawia, ale doświadczenie z gorączką mamy nikłe. Wcześniej pojawiła się tylko raz i była to typowa trzydniówka.
Rodzina straszyła anginą, sąsiadka ospą wietrzną. Skończyło się na przeziębieniu.
Wzbogaciliśmy się w tym czasie o kilka ważnych informacji.
- Wiemy już, która apteka pełni dyżur całodobowy.
- Warto pilnować, czy w domowej apteczce znajdują się leki przeciwgorączkowe oparte na ibuprofenie, a nie tylko paracetamolu.
- Nie budzi się męża o północy, żeby skoczył po coś do apteki, gdy ma wstać o 4 do pracy.
- Dziecko mi dorasta.
Do niedawna odciąganie kataru stanowiło dla nas problem. To była walka, z której wychodziłam z poczuciem klęski. Co z tego, że "coś się udało odciągnąć", skoro dziecko mnie skopało.
Pozwolę sobie zuchwale podkreślić słowo "była". Do czasu. Okazuje się, że wystarczy dziecku w czasie zabiegu dać do ręki np. butelkę z wodą morską i już jest spokojne. Nie pozbyliśmy się ataków płaczu całkowicie. Zamiast płakać w trakcie - on płacze po. Postęp jednak jakiś jest.
Dumna jestem.
O ile łatwiej jest wykonywać pewne czynności, gdy dziecko nie stawia oporu.
Samodzielne spanie dziecka zbiegło się w czasie z chorobą dziecka i przyjazdem mojej mamy. Efekt jest taki, że i owszem łóżeczko nadal stoi w pokoju dziecięcym, chaos powrócił (tym razem zamiast ubrań leżą wszędzie zabawki syna), ale dziecko śpi tam, jak chce. W nocy, gdy męczyła go wysoka gorączka i często przebudzał się z płaczem dla własnej wygody brałam go do nas. Teraz sam przychodzi... Albo i nie. Na dzień dzisiejszy mamy przeplatankę: jedna noc z rodzicami, jedna noc samodzielnie.
Dziś wypada na samodzielne spanie. Ciekawe czy się uda.
Choroba minęła. Lekki katar jeszcze pozostał, ale pod kontrolą. Można wracać, więc do łobuzowania. Pierwszy cel? Parapet!
oj dobrze że już choroba minęła, zgadzam się, że dzieci nie powinny chorować wcale, ale niestety łapią szybciej niż my-dorośli.
OdpowiedzUsuńlifestyle-madlen.blogspot.com
U nas trwa jeszcze etap spokojny. Młody raczej choruje sporadycznie (dwa razy gorączkował w przeciągu półtora roku). Zapewne rozkręci się, gdy trafi do żłobka lub przedszkola. :)
UsuńWitaj w klubie :/ my mamy maraton od miesiąca... zwariować można :(
OdpowiedzUsuńOby to już końcówka maratonu. Trzymamy kciuki za szybki koniec chorób. Zdrówka :)
Usuń