Przyznaje, że nie wiem czy wszyscy tak mają - ja na pewno. Jest to dziwny zwyczaj, z którym nie potrafię skończyć. Mam super pomysł, chcę go wcielić w życie, ale oczekiwanie na efekty zajmuje zbyt dużo czasu - a główka pracuje i wymyśla nowe rzeczy.
Utknęłam, więc w świecie niedokończonych prac. Jak tylko uda mi się jedną skończyć - jej miejsce zajmuje kilka innych.
W chwili obecnej mogę się pochwalić:
- 4 krajkami (3 tabliczkowe i 1 na inkle loom);
- sweterkiem na szydełku;
- sukienką na szydełku tunezyjskim (że tak szumnie pozwolę sobie nazwać pasek 10x15cm);
- frywolitkową serwetką (miała być na Wielkanoc);
- szalikiem dla dziecka.
A w planach:
- sukienka (materiał ładnie kurzy się w szafce);
- wyhaftować kocyk synka (miało być na zeszły rok, ale nie wyszło);
- 8 serwetek na szydełku dla mamy;
- coś pewnie znowu o czymś zapomniałam (w ilości kilku sztuk).
Lubię rozpoczynać prace, ale jeszcze bardziej uwielbiam efekt końcowy - nie darzę sympatią tylko tego czasu pomiędzy, za bardzo się ciągnie. Tak to już niestety jest, gdy wybiera się duże formy, a one wymagają czasu. Czemu człowiek ma tylko dwie ręce, a doba 24h?
MAŁA GALERIA ROZPOCZĘTYCH PRAC
inkle loom
(jedna krajka - dwa występujące na zmianę wzory)
tabliczki
(trzeci wzór w kartonie, nie miałam już siły go wieszać)
pozostałe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz