Wchodzę w nowy wymiar rękodzieła.
Znacie takie pojęcie jak "crochetsomnia"? W skrócie chodzi o niedobór snu wynikający z przekonania, że zrobię tylko "jeszcze jeden rządek".
Mój czas muszę dzielić między dziecko - dom - pasje - sen. Jak wiadomo doba ma jedynie 24h i jakoś trzeba to rozsądnie podzielić. PoTomek zgarnia z puli najwięcej - jego przywilej.
Nadeszła rewolucja.
W końcu dotarła do mnie nowa zabawka. Wywróciła mój świat do góry nogami i stwarza możliwość pozbawienia mnie snu. Już się nie muszę martwić co zrobić, z bezsennymi nocami, mogę zapomnieć o liczeniu owiec z nadzieją, że sen nadejdzie. Oto w moje ręce wpadły one:
Co wyjątkowego jest w tych szydełkach?
Światełko!
Nie miałam okazji ich "ostro" przetestować. To dopiero przede mną. Nie mogłam sobie jednak odmówić niewielkiej próbki. Po tym co miałam okazję spróbować mogę powiedzieć jedno: "Działają i jestem zachwycona!". Światło nie męczy oczu, nie jest drażniące - jest idealne (jak dla mnie) do pracy po ciemku. Wszystko dokładnie widać.
Jestem zwolennikiem poszukiwania niestandardowych zastosowań dla narzędzi i nie ograniczania się jedynie do przeznaczenia narzucanego przez producentów. Szydełko nadaje się doskonale do pomocy przy poszukiwaniu smoczka dziecka, sprawdzeniu ciemnych zakamarków pokoju, czy czytania książki.
Dobra inwestycja.
Tylko z mojej listy będę musiała usunąć "sen", może mi na niego zabraknąć czasu.
Czemu ja o was nie wiedziałam, kiedy moje dziecko nie dawało mi spać po nocy?
A tak... Wtedy jeszcze nie potrafiłam szydełkować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz