Nie zawiesiłam pisania.
Nie zamykam bloga.
Dziecię moje przeżywało pierwsze katarowe doświadczenie w swoim życiu - nowość i dla nas. Bywało ciężko - pobudka w nocy co godzinę, albo nawet całkowity brak snu przez kilka godzin. Czasu na działanie niewiele.
Takie zawieszenie w dzióbaniu daje czas na refleksje i snucie planów. Zwłaszcza bezsenne noce, w okolicy 3 rano obfitują w różne pomysły - czasem bardzo szalone ("Ciekawe ile stoi nerka na czarnym rynku, może by tak opchnąć i kupić sobie porządny warsztat tkacki?").
Ostatnio w głowie siedzi mi tkanie. Z ręką na sercu przyznaje się, że niewiele w temacie robię i coraz bardziej brakuje mi tych czarów. Lata mijają, a ja wciąż na etapie początkującego.
Uwielbiam te chwile, gdy z chaosu nitek...
...wyłania się sensowny kształt.
(Wzór: >>KLIK<<)
Czasem marzy mi się poszerzenie swoich umiejętności o tkanie na krośnie poziomym. Szalone marzenie zważywszy na wiele czynników, ale przecież marzenia są po to by je realizować, czyż nie? Wstępnie, więc gromadzę wiedzę, przyglądam się możliwościom i gubię w pomysłach. Bujam się między zakupem prostego krosna typu Harfa Kromskiego, a zainwestowaniem w coś porządniejszego.
Ostatecznie przerażona możliwościami mam ochotę rzucić wszystkie te myśli w kąt, ustawić kilka patyków i bawić się w tkactwo na krośnie pionowym - w końcu, jak odtwarzać to na całej linii.
I może to nie jest taki najgłupszy pomysł na jaki można wpaść o 3 nad ranem w bezsenną noc?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz