Jestem i dzielnie walczę z przeciwnościami losu.
Wspomniałam wczoraj o płaszczu z półkola, który gotowy byłby do prezentacji już wczoraj, gdyby nie mały problem. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Wszystko byłoby pięknie, gdybym nie postanowiła rzucić sobie kilku kłód pod nogi - zaczęło się od pomysłu "obszyję płaszczyk krajką", zamiast zwyczajnie podszyć krańce. Oczywiście pomysł ewoluował do "z obu stron powinien mieć różne obszycie!".
I tak powstała:
Niestety radosny humor twórczy popsuł nieprzyjemny widok.
Tak - zabrakło mi kilka centymetrów na wykończenie płaszcza. Trzeba było zmodyfikować pomysł, dorobić krajkę i wierzyć, że będzie dobrze.
Efekt końcowy przez te wszystkie przeboje jakoś mnie nie cieszy. Cóż... Poprawi się później.
Na Modelu zdjęć nie będzie. Słodko sobie śpi i jest całkowicie nieświadomy wyczynów matki. Rano zobaczymy czy mu się spodoba.
Kolejny punkt z listy odhaczony.
Przygotowane:
- koszula lniana;
- spodnie wełniane;
- płaszcz z półkola wełniany.
Do przygotowania:
Plan jest ambitny:
- tunika;
- kaftan.
Z listy odpadł:
- kaptur.
Pomysł z kapturem nie zyskał aprobaty. Wszelkie przymiarki skończyły się ściąganiem go z głowy. Odpuszczam. Czapka musi wystarczyć.
Pozostały 4 dni robocze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz