Kwiecień był miesiącem należącym do włóczek, opanowały moją pracownię i moje myśli.
Miesiąc rozpoczęłam od chusty trójkątnej wykonanej w stylu dowolnym. Nie korzystałam ze schematu. Dałam się ponieść chwili i pozwoliłam by to ona kierowała szydełkiem. Efekt jest nawet bardziej niż zadowalający.
Wciąż bidula czeka na porządne obfotografowanie.
W tym temacie niestety kuleję.
Po chuście przyszła kolej na maskotki!
(Napisałam o nim >>TUTAJ<<)
(Pato zaprezentował się >>TUTAJ<<)
Zdecydowałam się nawet odkurzyć swojego Inkle Looma i powstało na nim kilka wspaniałości. Wełna 100%. Czysta przyjemność.
Teraz mogę z dumą obwieścić, że nie próżnowałam, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz