To się do niczego nie nada!

Okłamano mnie.
Okłamano mnie okrutnie i zapewne Was też ktoś okłamuje.

Grupy/fora rękodzielnicze pękają w szwach od porad jakich narzędzi, półproduktów czy surowców NIE UŻYWAĆ, bo DO NICZEGO SIĘ NIE NADAJĄ.

Znacie to? "Nie kupuj tanich koralików na allegro, do niczego się nie nadają, lepiej kup TOHO", "Nie kupuj włóczki Kotek, koszmarny akryl". Przykładów można mnożyć, a ja Wam powiem, że ...

NIE MA ZŁYCH SUROWCÓW...

... jest tylko ich złe zastosowanie!

A prawdy tej nauczył mnie jakiś czas temu PoTomek.

Kiedy zachłysnęłam się frywolitką, zamarzyłam o ręcznie robionych kolczykach i bransoletkach. Obkupiłam się w tonę malutkich koralików, które miały zostać wykorzystane przy późniejszych dziełach. Miały... Nigdy jednak nie zostały.

Nie potrafiłam się zdecydować, które maleństwa miały zostać użyte w danym projekcie. Efekt końcowy był dla mnie rozczarowujący. Ciągle coś mi się nie podobało, coś kuło w oczy i wzbudzało niechęć. Ostatecznie koraliki wylądowały w kącie, a ja zdecydowałam się na frywolitkowanie bez upiększeń.

Koraliki leżały, kurzyły się, a ja doszłam do wniosku, że ludzie mają rację - nic z nich nie będzie.

Potem nadszedł wrzesień 2015, a ja zapragnęłam wejść w świat koralikowego szaleństwa. Tym razem zgodnie z poradami do nauki wybrałam koraliki TOHO. Jednak jak tu się uczyć przy aktywnym dwulatku? Małe, kolorowe kuleczki od razu podbiły serce PoTomka. Na ratunek przyszły dawno zapomniane koraliki z Allegro.

PoTomek zachwycony, bo ma swoje własne zabawki, z którymi może zrobić co zechce, a ja nie muszę obawiać się, że mój cenny materiał do nauki rozsypie się po całym pokoju. Wilk syty i owca cała.

Dostałam cenną lekcję od syna - nie ma złych materiałów, jest tylko ich niewłaściwe zastosowanie. Rację mają osoby, które twierdzą, że do nauki lepiej wykorzystywać lepszej jakości materiały. Jednak to nie oznacza, że z drobnicą za złotówkę już zupełnie nic się nie da zrobić. Da się...
Może zawsze posłużyć, jako zabawka dla dziecka.