Było wyzwanie. Sama je sobie rzuciłam.
Miał być nowy płaszczyk na zimę. I będzie... Kiedyś na pewno.
Nagle okazuje się, że jest marzec. Blisko pół roku ciszy i...
Nagle okazuje się, że jest marzec. Blisko pół roku ciszy i...
Blog przykrył kurz.
Płaszcza na zimę nie ma.
Ale zgodnie z obietnicą wymówek też nie ma.
Dałam się wciągnąć i pochłonąć bez reszty.
Płaszcza na zimę nie ma.
Ale zgodnie z obietnicą wymówek też nie ma.
Dałam się wciągnąć i pochłonąć bez reszty.
Krótko po przekroczeniu magicznej granicy między Starym a Nowym Rokiem w moje rączki wpadła żywica. Plan był grudniowy, ale jak to z reguły bywa - poślizg rzecz normalna.
Wpadła mi w ręce żywica i nim się obejrzałam to ja w żywicy po uszy się zakochałam. Przez ten krótki czas intensywnie się poznawałyśmy, testowałyśmy i odkrywałyśmy. Uczyłyśmy się siebie.
No dobra....
Nie było tak kolorowo.
Ja się uczyłam, ja testowałam, ja sprawdzałam.
Ona robiła co jej się podoba. Zmuszała do rozgryzania kaprysów i wymyślania sposobów by im w przyszłości się nie dać... tak bardzo. Wciąż to ona trzyma mnie we władaniu i robi co chce.
No dobra....
Nie było tak kolorowo.
Ja się uczyłam, ja testowałam, ja sprawdzałam.
Ona robiła co jej się podoba. Zmuszała do rozgryzania kaprysów i wymyślania sposobów by im w przyszłości się nie dać... tak bardzo. Wciąż to ona trzyma mnie we władaniu i robi co chce.
To dopiero początek mojej przygody z żywicą.
ZAPOWIADA SIĘ MEGA ZABAWA!!!
ZAPOWIADA SIĘ MEGA ZABAWA!!!
Bardzo fajny, pozytywny post. Powodzenia ze wszystkim. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuń