Menu

sobota, 11 października 2014

Sprawczyni zamieszania

Cisza opanowała to miejsce - dobry znak, skoro nie ma mnie tu to znak, że dzieje się...
Oj dzieje się i to dużo. Chyba już na stałe zrosłam się z szydełkiem numer 2,5.
Dziergam. A jak nie dziergam to szukam nowych pomysłów. Nie leniuchuję, obiecuję.

Wspominałam już, że często zaczynam prace i mam problem z ich wykończeniem? Niektóre wręcz latami czekają, aż odetnę ostatnią nitkę. Ostatnio narzuciłam sobie pewne ograniczenia i jest już ciut lepiej.



Przykładem może być Brzyd(L)alka.
Historia Brzyd(L)alki sięga połowy sierpnia i niespodziewanej przesyłki - wełny, bawełny i innych tworzyw o wadze łącznej 15 kg. Przeglądając przesyłkę zastanawiałam się czy połowa tej wagi nie wynika z kurzu, ale marudzić nie będę - darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, a włóczka zawsze znajdzie zastosowanie.
Sporą część paczki stanowiła bawełna w nieszczęsnym kolorze pudrowego różu. Nieszczęsnym, ponieważ nie bardzo mam do czego wykorzystać ten kolor dla siebie, a jako posiadaczka syna jedynego mogę zapomnieć o wykorzystaniu go dla dziecka. I tak zrodził się pomysł "a może by tak wydziergać lalkę". Od pomysłu do czynu droga niedaleka, zaczęło się wertowanie stron internetowych i poszukiwanie informacji "jak zrobić lalkę".
W celu wydziergania ładnej główki skorzystałam z filmu na piłkę amigurumi (>>TUTAJ<<), a dla reszty ciała inspirację znalazłam na blogu Stokrotki-dwie (>>TUTAJ<<). Właściwie, jeśli dobrze pamiętam tylko rączki poszły zgodnie z przepisem, a cała reszta... to już jedna wielka niewiadoma - nie do odtworzenia.

W takich oto wesołych okolicznościach powstała moja pierwsza w życiu lalka - Brzyd(L)alką zwana.
Brzyd(L)alka ma niezły charakterek, długo opierała się przed publiczną prezentacją, wciąż twierdziła, że jest niegotowa, nieuczesana i oczywiście (jak na kobietę przystało) nie miała się w co ubrać. Kaprysiła, grymasiła i chowała się przed aparatem, jak tylko mogła. W końcu jednak przysiadłyśmy, pogadałyśmy poważnie i dała się namówić na strój "wspomnienie lata". Ustąpiłam. W końcu w domu wystarczająco ciepło, więc nie będę jej tłumaczyć, że top i spódniczka to nie najlepszy wybór na jesień. Niech już jej będzie, byle mieć to wszystko z głowy.
Oto proszę Państwa sprawczyni wszystkiego. Od niej zaczęła się moja przygoda z szydełkowanymi zabawkami. Pierwsza, jedyna w swoim rodzaju, nie do odtworzenia:

BRZYD(L)ALKA



A teraz idę dziergać dalej, w końcu te wszystkie zabawki same się nie zrobią. A szkoda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz