Menu

niedziela, 12 kwietnia 2015

Aktywna niedziela

Doba mi się skurczyła.
PoTomek uznał, że ma już dość chodzenia spać o 19. Wspomniał coś (po swojemu), że życie jest za krótkie i on nie zamierza go tracić na sen. Ambitne plany zabawy przegrały z grawitacją. Powieki zrobiły się stanowczo za ciężkie i w końcu padł o 20. Kolejny dzień z rzędu. Niby nic, a jednak spora różnica.
O 20 czuje się już tak wymęczona, że jedyne na co mam ochotę to wczołgać się pod kołdrę i zachrapać. Zwłaszcza, że doba nadal zaczyna się o 6.

Chciałabym, ale...
Tak się nie da.
Krosno krzyczy.


Krzyczy bardzo głośno. Mówię Wam. Tak się darło, że w końcu wykrzyczało nową osnowę. Musiałam. Jeszcze by mi dziecko obudziło i co?
Nadal siedzę w dwóch kolorach. Ładne?



Oczywiście, że ładne (ach ta skromność), ale problematyczne. Samodzielne nawijanie długiej osnowy mam niedopracowane i chwilowo naciąg sprawia mi kłopoty. Ale się nie dam. Szalik na zimę musi być. Znaczy do zimy powinnam się wyrobić. Mam nadzieję...

Jeszcze nie skończyłam (daleko mi do końca, skoro ma być powyżej 1,5 m długości), a już mnie naszła ochota na lekką modyfikację wzoru. Czy ja się kiedykolwiek wyrobię z realizacją pomysłów?



 Głowo! Głowo! Zwolnij. Ręce nie nadążają.
 I wiecie co? Mam pomysł. Bolało mnie trochę, że moje krosno ma tylko 60 cm. Ale znalazłam rozwiązanie, które w miarę możliwości jeszcze do końca tego roku powinnam zrealizować. Na razie pozwolę sobie nie zdradzać szczegółów. Jak sprawdzę, przetestuję i okaże się być ok - napiszę więcej. Obiecuję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz