English version: >>here<<.
Nie
ma rozwoju bez potknięć, pomyłek i nieudanych eksperymentów - na czymś
się uczyć trzeba, zwłaszcza, jeśli jest się typem, który najpierw
działa, a potem analizuje co powinien był zrobić. Po co szukać
informacji, szukać przetartych ścieżek - można przecież próbować wyważyć
otwarte drzwi.
Przykładowo chcesz zrobić ciało dla lalki wzorowane na lalce Barbie, otrzymujesz...
...
i dochodzisz do wniosku, że coś w tym obrazku nie pasuje (poza
koralikami, to tylko szpilki mające utrzymać w miejscu elementy na czas
zdjęcia, około północy człowiek miewa dziwne pomysły).
Trzeba
poszukać innego sposobu, bardziej subtelnego, odpowiedniego dla dzieci.
Trzeba poszukać rozwiązania nie przywodzącego skojarzenia z najstarszym
zawodem świata.
Mijają godziny, szydełko błaga o chwilę
wytchnienia i grozi samobójstwem. Bezlitośnie katujesz narzędzie pracy,
nic nie robisz sobie z gróźb (w ostateczności mąż musi śpieszyć mu na
ratunek). Efekt jest i to się liczy.
Potem już tylko rączki, nóżki i można wykańczać. Obraz jest obiecujący.
Podziwiasz
swoją twórczość i pomysłowość. Powoli bąbelki wody sodowej zaczynają
kierować się do wiadomego miejsca. Pozostaje już chwila, gdy wszystko
nabierze ostateczny kształt. Ostatnie machnięcia szydełkiem i będzie
można podziwiać skończone dzieło.
Ostatni rzut okiem na zebrane elementy...
... i można brać się do psucia. Tfuj! Do pracy.
Efekt
końcowy projektu "Elsa" wymaga jeszcze sukienki. Tym jednak zajmę się
jutro. Jak tylko uporam się z demonem perfekcjonizmu, który zjada teraz
moją energię twórczą.
Nie
lubię kiedy twórcy wrzucają do sieci swoje prace z podpisem "wiem, że
nie jest idealna, tutaj ma błąd i tam ma błąd", więc daruję sobie ten
element. Będę w zamian powtarzać, że jest piękna i wspaniała. Spędziłam
nad nią sporo czasu. Zrobiłam drobne postępy. Poprawiłam elementy, które
poprzednio mi nie odpowiadały, spróbowałam pewnych rozwiązań po raz
pierwszy - jestem, więc z siebie dumna. Bo mogę. Kto mi zabroni?
Ale przede mną największy i najtrudniejszy egzamin - czy spodoba się osobie, dla której jest przygotowywana.
A
co się stało z pierwszym ciałkiem? Okazało się, że doskonale spełnia
się w roli poduszeczki na szpilki. Nic w przyrodzie nie ginie.
Uwazam ze na pewno nowa właścicielka pokocha Else
OdpowiedzUsuń