niedziela, 15 lutego 2015
Efekt bliźniaka
Wyobraź sobie, że pracujesz nad pewnym projektem. Do pomocy przydzielony został Ci pewien ktoś. Szybko ów ktoś okazuje się być Panem Idealnym. Współpraca idzie gładko, bezproblemowo, praca z Nim to czysta przyjemność - do tego stopnia, że nim się zorientujesz, a jesteście już na końcu projektu. Współpraca dobiega końca, Pan Idealny dziękuje za miło spędzony czas i zapewnia, że nie może doczekać się kolejnego spotkania. Wyobraźnia już szaleje, co jeszcze można wspólnie zrobić, jakie rezultaty uzyskać. Szuka nowych pomysłów.
Ale po zakończonym projekcie - czas brać się za kolejny.
I tu odkrywasz miłą niespodziankę - Pan Idealny ma brata bliźniaka, z którym teraz przyjdzie Ci pracować. Pieczołowicie pielęgnujesz wspomnienie pracy z Panem Idealnym. Nie możesz się doczekać poznania jego brata, przecież skoro to bliźniacy to powinno być podobnie. Miło, szybko i przyjemnie. Nie przewidujesz żadnych problemów.
A potem następuje rozczarowanie.
Mimo kilku podobieństw Brat Pana Idealnego okazuje się być Panem Nieidealnym. Współpraca się nie układa, wciąż coś idzie nie tak jak powinno, a praca zajmuje dużo więcej czasu.
Jesteś rozgoryczona, czujesz się oszukana przez życie. Przecież to są bliźniacy, w czym problem?
Z upływem czasu poznajesz Pana Nieidealnego lepiej, uczysz się jego rytmu i współpraca zaczyna się układać. W końcu wspomnienie Pana Idealnego zaciera się i przestaje mieszać w projekcie. Robi się całkiem przyjemnie. Do tego stopnia, że zaczynasz mieć wyrzuty sumienia za złą ocenę na początku i próbę wymuszenia na Panu Nieidealnym by był, jak jego brat. Zaczynasz sobie uświadamiać, że gdybyś poznała ich w zupełnie innej kolejności, być może to Pan Nieidealny byłby uznany za tego idealnego. Miał pecha być drugim w kolejce.
Na koniec pracy dochodzisz do wniosku, że chętnie podejmiesz jeszcze współpracę, pomimo ciężkiego początku było całkiem miło i efekt końcowy pracy cieszy Twoje oko.
***
Szydełko, włóczka, książka - idealny sposób na spędzenie sobotniego wieczoru. Nauka ściegów tunezyjskich.
Plan? Ażur. Dwie wersje: prawe i lewe oczka.
Uległam efektowi bliźniaka.
Uwierzyłam, że skoro ażurek na prawych oczkach to bajeczka z lewymi nie będzie problemu. Popełniłam błąd. Lewe oczka stanowiły kłopot, bo ręka wciąż pamiętała ruchy z poprzedniej wersji - i wszystko się pomieszało. Prucie, przeklinanie "fatalnego ściegu" i odgrażanie się "że nigdy więcej". Aż w końcu oświecenie. Za dużo miesza wspomnienie prawych oczek.
Spacer z psem. Chwila oddechu. Idzie gładko i przyjemnie. A jednak się da bez bólu, łez i brzydkich słów.
WNIOSEK:
Ucząc się ażuru lepiej zrobić przerwę między prawymi, a lewymi oczkami.
Ażur na lewych oczkach najlepiej opanować po ćwiczeniu Tunisian Purl Stitch (oczek lewych).
A oto nieszczęśni bracia bliźniacy:
Ciekawe, jak wielu znajdzie się ich w czasie nauki ściegów tunezyjskich.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz