Cieszę się, tak bardzo się cieszę, że nawet się pochwalę.
Ogólnie zaczęło się od tego, że (prócz tunezyjskiego szaleństwa) natchnęło mnie na maskotki. Przyjemnie dzierga się uśmiechnięte, kolorowe stwory, a jeszcze przyjemniej obserwuje się późniejszą reakcję obdarowanego malca. Czemu by, więc nie spędzić nadchodzącej zimy w przyjemnych, wesołych barwach? Przy wykańczaniu najnowszej maskotki pojawił się kłopot - oczy. Chciałam je również wydziergać, ale efekt nie był zadowalający, a maskotka traciła na swym uroku. Najlepsze rozwiązanie? Bezpieczne oczy! Ale skąd takie wziąć skoro lokalna pasmanteria oferuje tylko przylepiane (najgorsza opcja, jeśli ma się w domu Szkraba na etapie odgryzania guzików)? Z pomocą przyszedł facebook...
Będąc w różnych grupach zajmujących się rękodziełem wszelakim nie da się nie wpaść na pytanie "gdzie zakupujecie materiały". Kilkukrotnie obiła mi się o oczy odpowiedź: "kamart". Z ciekawości zajrzałam i od razu dałam się urzec. Mają to czego potrzebowałam - czarne oczka 5 mm. Przejrzałam wiele stron w poszukiwaniu tych cudeniek, ale wszędzie odchodziłam z kwitkiem. Aż wreszcie mam- rozwiązanie problemu samo przyszło.
Stało się...
Zrobiłam zakupy sugerując się wypowiedziami na facebooku.
Oczywiście nie mogłam poprzestać na jednej pozycji na liście zamówień - "bo skoro już płacę za przesyłkę..." i wzbogaciłam się o niemały pakiecik mojego ukochanego kotka oraz (kolejny) zestaw szydełek.
Tak. Dałam się namówić, nie uczę się na błędach itp.
Jakiś miesiąc, może dwa miesiące temu miałam nieprzyjemne doświadczenia z zakupem tanich zestawów szydełek i obiecałam sobie więcej tego nie robić. Znaczy sam zakup i zwrot był przyjemny, bo bezproblemowy, ale rozczarowanie związane z odkryciem, że produkt nie nadaje się do pracy zabolało i pozostawiło niesmak ("a czegoś Ty się kobieto spodziewała za niską cenę?!"). A jednak zaryzykowałam i wstępnie powiem, że nie żałuję. Czas pokaże na ile mam rację.
Co mnie skusiło? Cena za 9 szydełek w rozmiarze 2-6 na poziomie 25zł miała tu swoje znaczenie, ale głównie chodziło o gumowa rączkę. Przyznaję, że aluminiowym szydełkiem dobrze mi się pracuje na "luźnych" formach, ale przy maskotkach szybko męczyły mi się ręce. Potrzebowałam czegoś co dobrze leży w dłoni i da się tym dobrze manewrować.
Do tematu powrócę jakoś za tydzień, jak już nabiorę trochę doświadczenia z nimi. W tym momencie, jestem na etapie "zakochanej nastolatki", zachwycam się, wad nie widzę i nie dopuszczam do siebie myśli, że mogą jakieś posiadać. Czas pokaże na ile związek okaże się owocny, a pierwsze wrażenie się utrzyma.
A do Kamartu jeszcze zapewne powrócę nie raz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz