Niezdecydowanie jest wrogiem twórczości.
Serio. Możecie uwierzyć mi na słowo.
Jest takim małym, złośliwym chochlikiem. W zamian za Twój czas podsuwa piękne wizje. Tylko co Ci po nich, jak nie potrafisz się zdecydować, którą zrealizować?
Nagle okazuje się, że czas przeznaczony na rękodzieło, straciłaś w krainie marzeń! I wyszło z tego jedno wielkie nic.
Pustka.
Czas dobiegł końca, dziecko naładowało baterię, a Ty jesteś w tym samym miejscu z planami.
Czasami mnogość technik sprzyja niezdecydowaniu. Masz przed sobą materiał, masz chęć i nawet odrobina czasu się znajdzie, tylko nie wiesz, których narzędzi użyć. I wszechstronność zaczyna denerwować. W takich chwilach zastanawiam się, czy skacząc z techniki na technikę nie podcinam sobie skrzydeł. Może lepiej byłoby zgłębić jedną, konkretną. Mieć wąski, ale głęboki zakres wiedzy?
A potem chwytam za druty/szydełko. Chyba nie jestem gotowa na rękodzielniczą monogamię.
Ostatnio utknęłam (o >>TUTAJ<< pisałam o tym). Właściwie nadal się nie zdecydowałam, którą technikę wybrać. Mogłam zrobić już tylko jedno: olać temat i wziąć się do konkretnej pracy. Tak to najczęściej jest - jak się nie można zdecydować między A i B to znaczy, że lepiej poczekać na C. C długo na siebie czekać nie kazało. Sezon się zbliża, stroje przydałoby się odświeżyć (w nadziei, że chociaż w jednym wyjeździe weźmiemy udział). Idealna pora by sobie co nieco utkać.
Chwilę później moje oczy cieszył ten oto widok:
Od razu lepiej.
Tworzy się coś namacalnego, a ja mam czas na snucie marzeń o chuście.
Wilk syty i owca cała.
Oj, coś o tym wiem. Ale teraz jak coś zaczynam to chowam głęboko całą resztę. Pozostaje jeszcze tylko praca nad sobą, aby to co zaczęte skończyć.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi również uda się wyrobić w sobie taki zwyczaj. Niestety mam poważny problem z ilością rozpoczętych robótek.
Usuń