Z tego tytułu mało mnie tutaj.
Wpadłam na nowy pomysł z osnuwaniem krosna. Zależy mi, by czas, jaki na to poświęcam był możliwie, jak najkrótszy. Uczę się, kombinuję i czasem strzelam gafy.
Przykładem może być poniedziałkowy test nowej techniki.
Bawełna w ruch - miało być 193 nitek o długości ponad 2 m każda.
Wyszło mi 193 nitek o długości około 4 m każda.
Nieznaczna pomyłka.
Zorientowałam się w połowie odmierzania długości nici - kiedy zaczęłam trzeci kłębuszek włóczki przeznaczonej na tą pracę uznałam, że coś mi się nie zgadza - "Czemu aż tyle nici na to wyszło???". I dylemat - ciąć w połowie i odłożyć sprawdzanie nowej metody osnuwania czy zostawić tak jak jest i mieć z jednej osnowy dwa szale.
Wybrałam bramkę numer dwa - będą dwa szale/chusty/cosie.
Etap skrupulatnego odmierzania każdego utkanego fragmentu już za mną. Pierwszy szal zakończony. Przede mną drugi szal i refleksja - czy starczy mi nici? Motki te zostały mi sprezentowane i w twórczym szale zapomniałam sprawdzić ile dokładnie ich jest. Teraz zastanawiam się czy będę miała nić na wątek.
Każdy dzień przy krośnie to nowa nauka. Rezultatu już się nie mogę doczekać. Nadal prześladuje mnie ażur. Uparłam się. Ale ten widok rozbudza wyobraźnie i podpowiada modyfikacje. Można go ciekawie wykorzystać.
Widok na zakończenie pierwszego dnia pracy
Praca skończona - pora na numer drugi
PoTomek zaintrygowany jest wyczynami Mamy. Kto wie, może złapie bakcyla i też będzie zgłębiał swą wiedzę i umiejętności w tej jakże pięknej (i niestety zapomnianej) technice.
Zapał już ma.
Pomysły też.
Mój Mały Pomocnik w akcji
A tak prywatnie przyznam, że ostatnio sporo się dzieje. Myśli wirują i spać nie dają. Powoli nakreślam plan działania na przyszłość. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz